niedziela, 30 czerwca 2013

Panna cotta z musem truskawkowym

Tak się jakoś złożyło, że ostatnio poszalałam w sklepie i kupiłam trochę za dużo śmietanki 36%. Chyba miałam jakąś wizję na co ją zużyję ale wizja gdzieś się zapodziała, a śmietanka stała w lodówce i czekała na swoje przeznaczenie. No i w końcu stanęło na deserze panna cotta z musem truskawkowym i już. Przepis pochodzi z tego bloga. Z tą różnicą, że ja nie dodawałam alkoholu do śmietany i myślę, że spokojnie można dać mniej cukru. Podaję przepis, już zmodyfikowany.


Składniki na 5-6 porcji:
3 łyżeczki żelatyny w proszku
250 ml śmietany kremówki (30% lub 36%)
250 ml pełnego mleka 3,2%
80g cukru
laska wanilii

Przygotowanie:

Żelatynę zalać 2 łyżkami zimnej wody i odstawić. Do rondelka wlać śmietanę, mleko wsypać cukier. Laskę wanilii przekroić na pół i łyżeczką dokładnie wyskrobać z niej ziarenka. Dodać do rondelka, wrzucić też przekrojoną wanilię i wszystko podgrzewać, doprowadzając do wrzenia. Następnie zdjąć z ognia i dodać, zalaną wcześniej żelatynę, energicznie mieszając, żeby dokładnie się rozpuściła. Następnie przelać przez sitko, żeby pozbyć się ewentualnych "farfocli" z wanilii, przetrzeć, żeby ziarenka wróciły do mleka, a na sitku zostały tylko niepotrzebne resztki. Rozlać do uprzednio przygotowanych foremek i odstawić do wystygnięcia. Następnie włożyć do lodówki na 2 - 3 godziny, a najlepiej na całą noc, żeby masa dobrze stężała. Podawać z musem truskawkowym, niesłodzonym, bo sama panna cotta jest dość słodka.






czwartek, 27 czerwca 2013

Ku-kurki!



Mnie się nie udało, ale Ł. niczym prawdziwy Pan Domu wrócił wczoraj z tarczą i... kurkami. Misja wykonana! Jesteśmy uratowani, bo wiemy co będzie na kolację, śmierć głodowa nam nie grozi. Przepis prosty, żeby nie powiedzieć banalny. Idealne zestawienie smakowe, które każdy z nas potrafiłby wymyślić samodzielnie.



Składniki (porcja dla 2 osób):
makaron tagliatelle 3-4 gniazda
kurki, według uznania
cebulka
ząbek czosnku
natka pietruszki
pół szklanki śmietanki do zup i sosów 18%
łyżka masła
sól, pieprz








Przygotowanie:
Makaron ugotować w lekko osolonej wodzie. W tym czasie na patelni rozpuścić łyżkę masła i zeszklić cebulkę z czosnkiem. Następnie dodać kurki, doprawić solą i pieprzem i dusić na małym ogniu ok 15 minut aż zmiękną. Potem dolać do nich śmietankę, wymieszać i chwilę podgrzewać. Do sosu kurkowego przełożyć ugotowany makaron. Wymieszać i po nałożeniu na miseczkę udekorować posiekaną pietruszką.



środa, 26 czerwca 2013

A jutro...


Pierogi z jagodami

Z jagodami mam tylko jedno skojarzenie. Dębki. To dla mnie specjalne miejsce, pełne cudownych wspomnień z dzieciństwa, dobrych rodzinnych historii. Często wracam pamięcią do tamtych chwil, które mimo że tak odległe, zajmują specjalne miejsce w mojej głowie. Co roku zjeżdżaliśmy się tam dużą grupą, najpierw pod namioty później na kwatery. Rodzice wymieniali się z dziadkami opieką nade mną i moim młodszym bratem. Wakacje wydawały się takie długie! Teraz z dawnej świetności Dębek nie pozostało zbyt wiele, cicha rybacka miejscowość zamieniła się w nadmorski kurort jakich wiele. Z brzydkimi domkami, każdym budowanym w innym stylu, z tłumem ludzi płynącym głównym deptakiem, z lodami, goframi i durnymi automatami do gry. Jednak Ci, którzy znają to miejsce tak dobrze jak ja, wciąż będą potrafili odnaleźć jego piękno, szczególnie w "starej części". Nad Piaśnicą też znajdzie się kilka urokliwych zakątków. Właśnie od strony Piaśnicy, w lasach okalających wydmy zbieraliśmy jagody. Kiedy był wysyp, nie starczało nam rąk do zbierania. Połowa owoców trafiała wprost do buzi, więc z lasu wychodziliśmy zawsze umazani jagodami. Bardzo dobry pretekst, żeby od razu wskoczyć do Bałtyku. :) 


No ale z morskiego klimatu czas wrócić do gwiazd dzisiejszego wpisu-jagód. Wczoraj wybrałam się na bazarek zapolować na kurki, tak strasznie za mną chodzi makaron z kurkami, już nie mogę się doczekać. Nie udało mi się ich kupić ale i tak poszalałam z zakupami. Czereśnie, truskawki, brzoskwinie i jagody. Dobrze, że w porę się opamiętałam, bo miała bym poważne kłopoty z zapakowaniem wszystkiego na skuter. Szczypior, który kupiłam, był taki długi, że wesolutko sobie powiewał jak wracałam do domu :). Pierogi z jagodami to bardzo wakacyjne danie, nie jest trudne do przygotowania, ale całkiem czasochłonne. Jedyna rzecz, na którą trzeba zwrócić uwagę to idealnie sklejenie brzegów pieroga, żeby podczas gotowania jagody nie wydostały się na zewnątrz. Najlepiej smakują jedzone zaraz po ugotowaniu, ze śmietanką i cukrem. Przepis na ciasto, to przepis mojej Mamy, podaję połowę ilości, wychodzi z nich ok 40 pierogów.

Przepis:
1 szklanka mąki
1 jajko
1/4 szklanki ciepłego mleka
szczypta soli

Przygotowanie:
Wszystkie składniki wymieszać, ciasto wyrabiać tak długo aż będzie odchodziło od ręki. Przykryć ściereczką i odstawić żeby odpoczęło. W tym czasie umyć jagody (można przelać je wrzątkiem) i osuszyć papierowymi ręcznikami.


Jagody rozłożyć na talerzu lub płaskiej tacce i delikatnie oprószyć mąką, która wchłonie nadmiar wilgoci i sprawi, że owoce nie rozmiękną na cieście. Ciasto rozwałkować na cienki placek i wyciąć w nim kształty za pomocą szklanki. Na wycięte krążki ciasta nakładać jagody i dokładnie zlepić brzegi. Jeśli nie chcą się kleić można delikatnie posmarować je wodą.


 Wrzucać je do gotującej się osolonej wody i gotować 2-3 minuty.



wtorek, 25 czerwca 2013

Lody mango

Wiem, że aura przestała sprzyjać lodowym deserom, ale to tylko na momencik, upały powrócą do nas już niebawem a wtedy wszyscy będziemy szukali metody, jak szybko się schłodzić. W zeszłym tygodniu trafiłam w mojej zamrażarce na mango. Wiem, że to brzmi dość dziwnie, ale zupełnie zapomniałam o jego istnieniu. Kilka tygodni temu miałam pomysł na jakiś mrożony napój z mango, ale coś pokrzyżowało mi szyki  i mango siedziało samotnie w lodówce. Zmroziło się na kamień, myślę, że gdybym je upuściła rozbiło by się na drobne kawałeczki, ale doczekało się swojego dnia. Weekend był wyjątkowo upalny więc lody były trafnym pomysłem. Nie miałam jakiegoś konkretnego przepisu, ale oglądałam kiedyś program Miguela Maestre "Tropikalna kuchnia Miguela", swoją drogą mówi po angielsku z cudownym hiszpańskim akcentem, w którym pokazywał szybkie lody z mango. Coś tam z tego pamiętałam, ale kiedy zaczęłam szukać przepisu w internecie nie mogłam nic znaleźć. Postanowiłam zaimprowizować. Oto efekty.



Składniki:
1 dojrzałe i mocno schłodzone mango (nie musi być zamrożone)
125g serka mascarpone
łyżka cukru wanilinowego
odrobina soku z cytryny

Przygotowanie:
Mango pozbawić pestki, obrać ze skóry i pokroić na drobną kostkę. Wrzucić do blendera i zmielić na jednolitą masę. Dodać mascarpone, cukier i sok z cytryny. Wszystko razem delikatnie zmiksować. Wstawić do zamrażarki na 3 -4 godziny, masa musi porządnie stężeć. Nakładać łyżką do lodów.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Prosta pizza z oliwkami i salami

Pewnie jeszcze nie jeden raz, na tym blogu, znajdzie się wpis na temat pizzy lub, szeroko pojętej, kuchni włoskiej. Nie ukrywam, jestem amatorką wszystkiego co posiada węglowodany, w dużej ilości. Dlatego już od dawna szukam i udoskonalam przepisy na pizze, które można zrealizować w domowym piekarniku. Nie ma szans, żeby taki wypiek dorównał tym z pieca opalanego węglem, ale czasem po prostu nie chce nam się wychodzić z domu, a marzymy o namiastce Włoch.

Ciasto to oczywiście podstawa, ale równie ważne są składniki. Nie warto na nich oszczędzać, im lepsza jakość tym pizza zdrowsza i smaczniejsza. w Warszawie jest sporo sklepów, w których można kupić sery i wędliny naprawdę wysokiej klasy. Ja mam kilka swoich miejsc na takie zakupy i jeszcze nigdy się nie rozczarowałam. Jeśli chodzi o włoskie frykasy zaopatruje się w sklepie Piccola Italia & Mediterraneo, tutaj są wszystkie warszawskie lokalizacje. Mimo tego, że od jakieś czasu mieszkam na Ursynowie, moim ulubionym sklepem jest ten na Stegnach. Produkty są takie same, jak w innych miejscach, ale obsługa jest naprawdę przemiła!

Wracając do ciasta.. domowa pizza jest czasochłonna. Wierzcie mi, przerobiłam około 10 różnych przepisów na jej przygotowanie. Trzeba czasu żeby ciasto ładnie wyrosło, co najmniej godziny. Ja najczęściej korzystam z receptury, która nakazuje żeby po wyrośnięciu w misce i rozwałkowaniu na placek, odstawić ciasto w ciepłe miejsce na kolejne 60 minut. Wczoraj postanowiłam lekko zmodyfikować przepis z "Włoskiej wyprawy Jamiego". Nie za bardzo podoba mi się używanie drożdży w proszku, jestem zwolenniczką przygotowywania rozczynu. Oczywiście dobrze mieć w szufladzie jedną torebkę tych w proszku ale tylko "na wszelki wypadek". Ciasto ładnie wyrosło, podwajając swoją objętość, ale było lekko twardawe w swojej konsystencji. Po upieczeniu brzegi były chrupiące, ale jak dla mnie spód pizzy wyszedł odrobinę za gruby. Nie wiem czy to wina ciasta, czy może powinnam je mocniej rozwałkować. Mój Ł. zjadł ze smakiem i bardzo chwalił, ja jednak wrócę do starego przepisu.. Na pewno też go tutaj dla Was opiszę.

Ostatnia ważna uwaga, ja już dawno temu zaopatrzyłam się w kamień do pizzy i uważam, że bez niego ciężko upiec dobrą pizzę w piekarniku. Kamień rozgrzewa się godzinę przed pieczeniem, i dzięki temu ciasto podpieka się równomiernie, także od spodu. Na brzegach robią się bąble powietrza a całość trzymamy w piecu nie dłużej niż 10 -12 minut. Jednorazowo jest to wydatek ok. 100 zł ale kamień jest praktycznie niezniszczalny.

Oryginalny przepis znajdziecie na stronie kuchni plus. Ja podaję już zmienione proporcje, na jeden placek.

Składniki na ciasto:
250g mąki pszennej
1 płaska łyżeczka drobnej soli morskiej
10g drożdży
1 łyżeczka cukru
1 łyżka oliwy extra virgin
150ml ciepłej (ale nie gorącej) wody
Składniki na sos:
1/2 puszki pomidorów
1 ząbek czosnku
oliwa
sól
pieprz
słodka papryka
Dodatki:
mozzarella di bufala
włoskie salam
czarne oliwki
świeża bazylia

Przygotowanie:
Kamień do pizzy rozgrzać na godzinę, przed wstawieniem ciasta do piekarnika. Z drożdży zrobić rozczyn-do szklanki z wodą dodać szczyptę cukru i mąki, odstawić w ciepłe miejsce. Do miski przesiać mąkę, posolić dodać oliwę i rozczyn, wszystko razem zagnieść. Ciasto wyrabiać aż zrobi się jednolite i sprężyste. Następnie odstawić je w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, powinno podwoić swoją objętość. W tym czasie można przygotować sos pomidorowy do pizzy.

Sos:
W garnuszku rozgrzać oliwę i podsmażyć czosnek, uważając by się nie przypalił. Następnie wlać pomidory, doprawić solą pieprzem i słodką papryką. Pomidory rozgnieść widelcem na pulpę. Całość gotować tak długo, aż sos odparuje i nabierze odpowiedniej konsystencji.

Kiedy ciasto urośnie należy pozagniatać je przez jakiś czas, żeby doprowadzić do niego powietrze. Potem rozwałkować na desce oprószonej mąką. Posmarować sosem pomidorowym, ułożyć salami, oliwki i poszarpaną mozzarellę. Piec ok. 10 -12 minut na kamieniu, w maksymalnej temperaturze. Po wyjęciu z pieca, posypać świeżą bazylią.








niedziela, 23 czerwca 2013

Truskawkowy sorbet na patyku

Truskawki w jeszcze innej odsłonie. Dobry pomysł, na zużycie tych, które poleżały za długo i już nie są najlepsze do jedzenia na surowo. Wystarczy je zmiksować z odrobiną brązowego cukru i sokiem z cytryny. Napełnić foremki i zamrozić.




sobota, 22 czerwca 2013

Na gorący poranek - kawa mrożona

Sobotni poranek to dla mnie najprzyjemniejszy moment z całego tygodnia. Przede wszystkim ze snu nie wyrywa mnie nerwowy dźwięk budzika, więc dzień rozpoczyna się dużo milej. Czas płynie wolno i leniwie, powoli zaczynamy szykować śniadanie, możemy celebrować każdą chwilę nie myśląc o tym, że już musimy wychodzić bo spóźnimy się do pracy. Dziś było dokładnie tak samo, tylko na myśl o gorącej kawie oboje się skrzywiliśmy. Jest naprawdę upalnie i potęgowanie tego poprzez picie czegoś ciepłego to nie jest dobry pomysł. No ale jak tu zacząć dzień bez kawy? Nie da się, nie ma mowy. W takim razie kawa mrożona, ochłoda i pobudzenie w jednym :)




Do tego przepisu przyda się Wam kruszarka do lodu, o której wspominałam przy okazji lemoniady. Jeśli nie macie w domu, kawiarki do zaparzenia kawy, użyjcie rozpuszczalnej. 

Przygotowanie:
Kawę zaparzyć i odstawić do wystygnięcia. Lód pokruszyć i wrzucić do 3/4 wysokości szklanki. Ostudzoną kawę wymieszać z zimnym mlekiem i zalać lód w szklance. Zamieszać i pić.

Celowo nie podaję proporcji kawy i mleka, bo każdy lubi dobrać je inaczej, według własnego uznania. Jeśli macie ochotę, możecie też posłodzić kawę, bardzo dobrze sprawdza się syrop z agawy (przy okazji ma niski indeks glikemiczny, więc jest dużo lepszy od zwykłego cukru).




piątek, 21 czerwca 2013

To jeszcze Jamie na wieczór..Nini Bellini

Uff.. gorąco.. my chłodzimy się winem musującym CAVA z pulpą z płaskich brzoskwiń zwanych UFO. Dziękujemy Ci Jamie za przepis :)




Omlet z chorizo i pomidorami by Jamie Oliver

Jamie Oliver... od kiedy zobaczyłam go daaaawo, daaawno temu w programie "Nagi Szef" pałam do niego wielkim kulinarnym uczuciem. Po pierwsze okazało się, że na świecie istnieje ktoś z większym ADHD ode mnie, a po drugie pasja z jaką ten człowiek podchodzi do wszystkiego, co związane z jedzeniem, jest urzekająca. Nie znam innej osoby, która z taką czułością opowiadała by o swoim ogródku warzywnym, albo o kawałku polędwicy, który ma przed sobą ;) Jeśli jeszcze nie mieliście okazji oglądać, poszukajcie jego programów kulinarnych, zaręczam Wam, że na jednym odcinku się nie skończy. Mnie najbardziej podoba się to, że kuchnia w jego wydaniu jest żywiołowa i bardzo ekspresyjna. To nic, że przy nalewaniu mleka do miski połowa wyleje mu się na blat, albo, że pieczeń będzie troszkę za mocno przypalona. Warzywa posiekane w idealną kostkę? Kromki chleba równiutkie jakby były wyjęte z krajalnicy? O nie! Tego u Jamiego nie znajdziecie.. i całe szczęście. W jego książkach i programach odszukacie przede wszystkim pasję i miłość do gotowania, smakowania, poznawania nowych kultur, przepisów i ludzkich historii, które stanowią nierozłączny element dobrej kuchni. Ja na swoim blogu, na pewno jeszcze nie jeden raz skorzystam z jego pomysłów, więc bądźcie przygotowani.

Wczoraj, kolejny późny powrót do domu i mimo moich rozpaczliwych smsów, że jestem strasznie głodna w domu nie czekała na mnie kolacja a bardzo zdezorientowany Ł. który "naprawdę nie wiedział co można zrobić z tego co mamy w lodówce..". No dobra, zakasałam rękawy i do roboty...chwyciłam książkę Jamiego "Moje obiady", otworzyłam na jednej z zaznaczonych stron i zaczęłam sprawdzać stan lodówki. Wiedziałam, że na pewno mamy dużo jajek, ostatnio zostaliśmy porządnie zaopatrzeni w te wiejskie prosto od szczęśliwych kurek. Zostało mi też pół ostrej kiełbaski, której używałam do czarnego makaronu na ostro. Chili? Jest! Szczypiorek? Obecny! Pomidory? Na pokładzie! No to omlet!



Składniki:
oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia
1 mała hiszpańska kiełbasa chorizo, pokrojona w grube plastry, ja zamieniłam ją na kiełbasę salsiccia mediterranea piccante
1 dojrzały pomidor, bez pestek i pokrojony w plastry
2 gałązki świeżego majeranku lub pietruszki
3 jajka z fermy ekologicznej
1/2 świeżej czerwonej papryczki chili, pokrojonej w plasterki
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1 szczypior, drobno pokrojony

szczypta startego sera cheddar - mój dodatek do dania

Przepis:
Na patelni rozgrzać oliwę wrzucić chorizo i smażyć przez minutę, następnie dodać pomidora i pietruszkę lub majeranek. W misce roztrzepać jajka dodać posiekane chilli doprawić solą i pieprzem, wrzucić starty cheddar i wylać na patelnię. Posypać szczypiorkiem i smażyć aż jajka się zetną.


czwartek, 20 czerwca 2013

Kolacja u Mamy, krewetkowe wrappy i szparagowe szaszłyki

Wczorajsza kolacja wypadła zupełnie spontanicznie. Ja chciałam wyciągnąć moją Mamę na miasto, ona jak zwykle była czymś zajęta i krakowskim targiem wpadliśmy wieczorem do niej. W lodówce miałam pół pęczka zielonych szparagów, a że leżały tam już czas jakiś, wzięłam je ze sobą z myślą, że coś wykombinujemy. Po drodze podjechaliśmy do sklepu po wino i mój Ł. przypomniał sobie, że widział fajny przepis na szaszłyki ze szparagów przekładane serem halloumi. Akurat udało nam się kupić potrzebne składniki więc mogliśmy wcielić w życie plan szaszłykowy.

Moja mama przygotowała kolację na zimno - wrappy z krewetkami i pastą z awokao, nasze szaszłyki okazały się dobrym uzupełnieniem jej dania.  Do tego białe wino z lodem i talerz owoców na deser, żyć nie umierać. Wrappy okazały się bardzo sycące, my we czwórkę najedliśmy się do pełna. Można je podać jako danie główne, albo przystawkę. Wieczorem sprawdzą się jako lekka kolacja.

Oryginalny przepis na wrappy pochodzi z tej strony, ale moja Mama nie była by sobą, gdyby go odrobinę nie zmodyfikowała. Z resztą wcale jej się nie dziwię, bo gotowych sosów sałatkowych to my nie lubimy. Po co truć się chemią, skoro tak łatwo, można samodzielnie stworzyć coś o niebo smaczniejszego i zdrowszego? Sos z przepisu został zastąpiony sokiem z limonki, pieprzem cytrynowym i solą. Nasz przepis wygląda następująco:


 WRAPPY


Składniki:
4 placki tortilla
krewetki koktajlowe 200g
2 sztuki awokado
2 pomidory
sok wyciśnięty z 1 limonki
sok wyciśnięty z 1 cytryny
kolendra
kilka liści sałaty
ząbek czosnku
mała cebulka
pieprz cytrynowy
 sól






Przygotowanie:
W garnku zagotować wodę, dodać do niej sok z 1 cytryny i wrzucić krewetki na około minutę. Do miski wlać sok z limonki dodać pieprzu cytrynowego i szczyptę soli, wymieszać. Awokado obrać ze skóry, pozbawić pestki, wrzucić do sosu i dokładnie rozgnieść widelcem na jednolitą masę. Następnie dodać wyciśnięty ząbek czosnku. Pomidory i cebulkę pokroić w bardzo drobną kostkę i razem z krewetkami i kolendrą wymieszać z awokado, całą masę doprawić solą. Na tortillę wyłożyć kilka listków sałaty i rozsmarować pastę. Placki ściśle zrolować i odłożyć do lodówki na około 20 minut. Po wyjęciu, pokroić w grube plastry i ułożyć na talerzu.

W czasie jedzenia, stwierdziliśmy, że do masy przydało by się dodać jakiś serek np. almette śmietankowy albo ostrowia, żeby całość była jeszcze bardziej kremowa w smaku i konsystencji. Następnym razem na pewo udoskonalimy przepis.






SZASZŁYKI SZPARAGOWE
Składniki:
zielone szparagi
ser halloumi
ząbek czosnku
oliwa

Przygotowanie:
Odciąć zdrewniałe końce szparagów i pokroić je na trzy części. Ser pokroić w równe, niezbyt duże kawałki. Obydwa składniki naprzemiennie nadziać na patyczki do szaszłyków.


 Czosnek pokroić w drobne plasterki. na patelni grillowej rozgrzać odrobinę oliwy i ułożyć szaszłyki, smażyć ok. 2-3 minut z każdej strony. Podczas obracania, dodać czosnek, uważając żeby się nie spalił. Kiedy ser się ładnie przysmaży na złoty kolor, zdjąć patelnię z ognia. Gotowe.




Kiedy postawiliśmy talerze z wrappami i szaszłykami na stole, niemal jednocześnie stwierdziliśmy "brakuje sosu!". Mama doskoczyła do lodówki triumfalnie krzyknęła "mam jogurt naturalny i rzodkiewkę!" Okej.. w takim razie sos do smaku, moim zdaniem pasuje do obu dań.

Sos:
jogurt naturalny/bałkański/grecki
rzodkiewka drobno posiekana
ząbek czosnku
koperek, posiekany
sól, pieprz

Całość wymieszać ;)



DESER
Na deser były pyszne owoce, nic więcej nie trzeba.



środa, 19 czerwca 2013

Tagliatelle z pesto bazyliowym

W poniedziałki i środy wracam do domu dość późno, bo po pracy idę jeszcze pofikać na zumbę. Na ogół dojeżdzam do domu nie wcześniej niż o 19:00, czasem trochę później. Po takich instensywnych ćwiczeniach (kto nigdy nie był-polecam, endorfiny wyzwalają się w tempie ekspresowym) i po całym dniu w biurze, jestem zmęczona i nie specjanie chce mi się wymyślać jakieś fikuśne dania. Zależy mi na tym żeby zjeść coś szybko i smacznie. Dlatego właśnie na moim kuchennym parapecie zawsze jest co najmniej jedna bazylia, mięta i tymianek, i w taki dni mogę przygotować sobie makaron z pesto. To idealny przepis na szybkie danie, kiedy nie macie weny kulinarnej a pojawili się u Was np. niezapowiedziani goście :)




Składniki:
makaron tagliatelle
liście bazylii
1-2 ząbki czosnku
starty parmezan
pestki słonecznika
oliwa
szczypta soli




Wiem, że do orygianalnego pesto powinno się użyć orzeszków pini, ale pestki słonecznika też się świetnie nadają, jako zamiennik.





Przygotowanie
Makaron ugotować w lekko osolonej wodzie. Bazylię zmiksować z czosnkiem, oliwą, pestkami słonecznika, parmezanem szczyptą soli na jednolitą masę. Wszystko razem wymieszać z makaronem posypać lekko serem i udekorować listkiem bazylii.






wtorek, 18 czerwca 2013

Migdałowe dachówki

Ta ciasteczka kojarzą mi się z moją Babcią. Gdzieś na Mokotowie była cukiernia, w której je dla mnie kupowała. Cukiernie zamknęli ale ochota na ciastka została. Dlatego strasznie się ucieszyłam, kiedy na kuchni + natrafilam na program Pani Bożeny Sikoń, w którym pokazywała jak takie dachówki wykonać. Sprawa jest dość prosta, ale po pierwszym podejściu, już wiem, że z jednej porcji można zrobić dwa razy więcej ciastek niż ja zrobiłam.

Migdałowe dachówki bardzo dobrze pasują do truskawek, (oczywiście :) ), inne owoce, też będą fajnie się z nimi komponowały. To ciekawy i szybki przepis na deser do popołudniowej herbatki.

Przepis i film z wykonaniem znajdziecie tutaj.



 Składniki:
100 g płatków migdałowych
90 g cukru
15 g mąki
2 jajka
20 g masła

Przygotowanie:
Do miski wsypać płatki migdałowe, cukier, mąkę. Białka oddzielić od zółtek i dodać do suchych składników. Na patelni rozpuścić masło, przestudzić i wlać do miski. Wszystko razem delikatnie wymieszać, tak żeby nie połamać płatków i odstawić na 30 min. do lodówki.
Układać niewielkie kulki na matę do pieczenia (polecam taką matę, ja robiłam to na papierze, i ciastka nie chcą tak łatwo od niego odchodzić) i widelcem zmoczonym w wodzie rozklepać płaskie kółka. Im cieńsze będą, tym ciasteczka wyjdą bardziej kruche, i łatwiej będzie uformować z nich porządany kształt. Piec w temp. 180º C ok. 20 min. Zaglądając co jakiś czas, żeby się nie przypaliły. Po wyjęciu z piekarnika, trzeba dość szybko przełożyć je na wałek i formować kształt, ponieważ ciastka szybko stygną i stają się twarde.
Zjadać z ulubionymi owocami, kawą, herbatą lub mlekiem.





sobota, 15 czerwca 2013

Tarta z krewetkami i bezy - kolacja u A.

Wczoraj byliśmy na kolacji u A., a ponieważ zjedliśmy bardzo smacznie, chciałabym Wam pokazać co dla nas przygotowała. Kilka dni temu wspominałam, że A. miała urodziny, dostała od nas w prezencie formę ceramiczną i postanowiła ja przetestować piekąc tartę. Przepis na to danie pochodzi z Kwestii Smaku i możecie znaleźć go tutaj. Niestety nie wiem, czy A. dokonywała jakichś zmian w proporcjach, poza tym, że użyła mniej mascarpone - mniej więcej 1/2 opakowania. Jeśli zdecydujecie się sprawdzić ten przepis musicie polegać na swoich kulinarnych instynktach gdybyście chcieli coś w nim modyfikować. 

Kiedy dotarliśmy do A. było już po 20:00 a my byliśmy głodni jak wilki. Ciasto na tartę A. upiekła wcześniej i czekała na nasz przyjazd żeby uzupełnić je składnikami i zalać masą śmietanową-serowo-jajeczną. W kuchni pachniało obłędnie, ale nie ukrywam, ze troszkę się zmartwiłam, kiedy zobaczyłam wielkość formy. Kupując ją, zdawała mi się dużo większa, ale z ciastem w środku wyglądała dość skromnie. Pomyślałam, jak my mamy się tym najeść? Może gdybyśmy były tylko we dwie, ale z moim Ł., jak nic, wyjdziemy głodni. No ale trudno, odwrotu nie ma, tarta powędrowała do pieca a my z niecierpliwością czekaliśmy na efekt. 



Po 30 minutach na stole pojawiła się królowa wieczoru. A. podzieliła całość na cztery części i nałożyła nam po kawałku. Pierwszy kęs.. i już wiedziałam, pyszne! Wprawdzie w przepisie jest informacja o tym, że po wyjęciu z piekarnika tarta powinna przestygnąć żeby stężeć, ale istniało poważne ryzyko, że do tego czasu umrzemy z głodu, więc pominęliśmy ten punkt. Masa śmietanowa bardzo dobrze pasowała do delikatnego mięsa krewetek a pomidory nadawały całości słodko-kwaśnego smaczku. Nie ukrywam, poprosiłam o dokładkę :) Okazało się też, że wielkość formy jest dobra i nasze porcje nie były wcale takie małe.



W piątek udało mi się wrócić do domu w miarę wcześnie, dlatego pomyślałam, że przygotuję jakiś deser, który zabierzemy ze sobą na kolację. Nie mogło to być nic skomplikowanego, bo nie miałam zbyt wiele czasu, a ponieważ dzień bez truskawek jest dniem straconym, deser musiał być z truskawkami. Postanowiłam upiec ekspresowe bezy z kremem mascarpone i owocami na wierzchu. Złota proporcja na bezę to szklanka cukru na 4 białka (dzięki mamo!). Ja użyłam tylko 2 białek, więc 1/2 szklanki cukru. Ubiłam na sztywno i nałożyłam na blaszkę 5 porcji. Piekarnik miałam rozgrzany do 200 stopni i w takiej temperaturze piekłam je około 3-4 minut, żeby zrobiły się twarde z wierzchu. Potem obniżyłam temperaturę do 150 stopni i piekłam kolejne 10 minut. Następnie znowu zmniejszyłam temperaturę, do 100 stopni, uchyliłam drzwiczki od piekarnika i suszyłam je mniej więcej 30 minut. Trochę wstyd się przyznać, ale ja robię takie rzeczy "na oko" więc mój przepis na bezy może nie być tak do końca wiarygodny. Efekt który chciałam uzyskać to  beza chrupiąca z wierzchu i delikatnie piankowa w środku. Udało się :)

Krem to 125g mascarpone i pół szklanki śmietany 30%. Mascarpone ucierałam z łyżką cukru wanilinowego, przez około 1 minutę. Potem dodałam śmietankę i wszystko razem ubijałam jeszcze przez jakiś czas. 

Truskawki wystarczy pokroić w plasterki, na bezę nałożyć krem, a na wierzch owoce. Efekt końcowy wyglądał tak:



Deser wszystkim smakował, więc mogę śmiało go polecać. Trzeba tylko trzymać go w lodówce, bo krem dosyć szybko zaczyna się rozpływać, my mieliśmy mały problem z transportem i Ł. złamał kilka przepisów żebyśmy szybko dojechali do celu ;)

piątek, 14 czerwca 2013

Bruschetty z tapenadą oliwkową i szynką prosciutto

Wiem, że to danie nie należy do lekkich i dietetycznych, ale co poradzić na to, że tak bardzo mi smakuje? Jest to jedna z prostych potraw do zrobienia "na szybko", która eweluowała z formy podstawowej do bardzo wyszukanej. Białe pieczywo zamieniłam na bagietkę korzenną. Na pomidory mamy sezon, a mozzarella z bawolego mleka, bije wszystkie inne na głowę. Pomysł na  prosciutto i tapenadę z oliwek też przyszły z czasem.

Bruschetta dobrze sprawdzi się jako mała przystawka przed głównym daniem, albo jako dodatek np. do kremu z pomidorów. Może także stanowić samodzielny posiłek, z lampką wina stanie się pyszną kolacją. W tak prostej kuchni, najważniejsza jest jakość składników. To tylko kilka elemetów, które w połączeniu mają stworzyć coś smakowitego, dlatego uważam, że nie warto na nich oczędzać. Inwestycja szybko Wam się zwróci, w postaci zadowolenia z pysznego jedzenia :)

Składniki:
bagietka korzenna pokrojona w kromki o grubości 1 cm
pomidor, sparzony i obrazy ze skórki
mozzarella di bufala
szynka prosciutto
garść czarnych oliwek
1 ząbek czosnku
2 -3 łyżki oliwy
sól i pieprz

Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Na blaszkę do pieczenia wyłożyć pergamin, a na niego kromki pieczywa, każdą skropić odrobiną oliwy. Pomidora pokroić w drobną kostkę doprawić solą i pieprzem i ułożyć na bagietce. Mozzarellę delikatnie porozrywać na mniejsze cząstki i ułożyć na wierzchu każdej kromki. Całość wstawić do piekarnika z włączonym termo obiegiem na 10-15 minut.

Tapenada:
Oliwki zmiksować z czosnkiem, szczyptą soli i oliwą. Tapenada powinna mieć zwartą konsystencję, więc oliwę dolewajcie powoli aż do uzyskania pożądanego efektu.

Po wyjęciu grzanek z piekarnika, na każdą kromkę nałożyć odrobinę tapenady a na wierzch plaster szyki prosciutto.




czwartek, 13 czerwca 2013

Frittata z zielonymi szparagami




Sezon na szparagi jest krótki, więc trzeba go wykorzystać maksymalnie. Tym razem na warsztat wzięłam wersję zieloną. Wczoraj wpadłam do domu po 19:00 strasznie głodna i miałam ochotę na "coś ciepłego". Nie mieliśmy za wiele czasu, bo moja przyjaciółka miała urodziny i wybieraliśmy się do niej na 20:00, więc to musiała być szybka akcja kuchenna. Rzuciłam okiem na lodówkę i już wiedziałam. Frittata!


Składniki (porcja dla 2 osób):
5 szparagów
4 jajka
owczy ser
3-4 małe ziemniaki
sól i pieprz
łyżka masła







Przygotowanie:
Piekarnik rozgrzać do 180 stopni. Szparagi dokładnie umyć,  odciąć zdrewniałe końcówki (1-2 cm) i zblanszować, wrzucając je na minutę do wrzątku. Chodzi o to żeby trochę zmiękły. Ziemniaki obrać i ugotować. Ser pokroić w drobną kostkę. Jajka wbić do miski, dodać soli i pieprzu i mocno roztrzepać, by masa nabrała jak najwięcej powietrza. Dzięki temu frittata będzie puszysta i nie opadnie.

Na patelni rozgrzać masło, wlać ubite wcześniej jajka i zmniejszyć ogień pod paletnią żeby masa się nie przypaliła. Na wierzch wyłożyć szparagi i ser. Jeśli smak owczego sera Wam nie odpowiada, spokojnie możecie zastąpić go np. kozim. Całość jeszcze raz delikatnie posolić i popieprzyć i wstawić do piekarnika na ok 10 minut. Frittata musi ładnie się zrumienić a ser rozpuścić.