Pewnie jeszcze nie jeden raz, na tym blogu, znajdzie się wpis na temat pizzy lub, szeroko pojętej, kuchni włoskiej. Nie ukrywam, jestem amatorką wszystkiego co posiada węglowodany, w dużej ilości. Dlatego już od dawna szukam i udoskonalam przepisy na pizze, które można zrealizować w domowym piekarniku. Nie ma szans, żeby taki wypiek dorównał tym z pieca opalanego węglem, ale czasem po prostu nie chce nam się wychodzić z domu, a marzymy o namiastce Włoch.
Ciasto to oczywiście podstawa, ale równie ważne są składniki. Nie warto na nich oszczędzać, im lepsza jakość tym pizza zdrowsza i smaczniejsza. w Warszawie jest sporo sklepów, w których można kupić sery i wędliny naprawdę wysokiej klasy. Ja mam kilka swoich miejsc na takie zakupy i jeszcze nigdy się nie rozczarowałam. Jeśli chodzi o włoskie frykasy zaopatruje się w sklepie Piccola Italia & Mediterraneo, tutaj są wszystkie warszawskie lokalizacje. Mimo tego, że od jakieś czasu mieszkam na Ursynowie, moim ulubionym sklepem jest ten na Stegnach. Produkty są takie same, jak w innych miejscach, ale obsługa jest naprawdę przemiła!
Wracając do ciasta.. domowa pizza jest czasochłonna. Wierzcie mi, przerobiłam około 10 różnych przepisów na jej przygotowanie. Trzeba czasu żeby ciasto ładnie wyrosło, co najmniej godziny. Ja najczęściej korzystam z receptury, która nakazuje żeby po wyrośnięciu w misce i rozwałkowaniu na placek, odstawić ciasto w ciepłe miejsce na kolejne 60 minut. Wczoraj postanowiłam lekko zmodyfikować przepis z "Włoskiej wyprawy Jamiego". Nie za bardzo podoba mi się używanie drożdży w proszku, jestem zwolenniczką przygotowywania rozczynu. Oczywiście dobrze mieć w szufladzie jedną torebkę tych w proszku ale tylko "na wszelki wypadek". Ciasto ładnie wyrosło, podwajając swoją objętość, ale było lekko twardawe w swojej konsystencji. Po upieczeniu brzegi były chrupiące, ale jak dla mnie spód pizzy wyszedł odrobinę za gruby. Nie wiem czy to wina ciasta, czy może powinnam je mocniej rozwałkować. Mój Ł. zjadł ze smakiem i bardzo chwalił, ja jednak wrócę do starego przepisu.. Na pewno też go tutaj dla Was opiszę.
Ostatnia ważna uwaga, ja już dawno temu zaopatrzyłam się w kamień do pizzy i uważam, że bez niego ciężko upiec dobrą pizzę w piekarniku. Kamień rozgrzewa się godzinę przed pieczeniem, i dzięki temu ciasto podpieka się równomiernie, także od spodu. Na brzegach robią się bąble powietrza a całość trzymamy w piecu nie dłużej niż 10 -12 minut. Jednorazowo jest to wydatek ok. 100 zł ale kamień jest praktycznie niezniszczalny.
Oryginalny przepis znajdziecie na stronie kuchni plus. Ja podaję już zmienione proporcje, na jeden placek.
polecam przepis na ciasto z ksiazki "jamie w domu" lub tutaj http://www.jamieoliver.com/recipes/recipe/pizza-dough ;)
OdpowiedzUsuń