Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krewetki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą krewetki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 5 listopada 2016

Na pokrzepienie: ziemniaczane talarki i krewetki.

Pogoda za oknem nie rozpieszcza, no tak, Listopad. Miesiąc, którego mogłoby nie być... No ale skoro już jest i na dodatek ma całe 30 dni musimy sobie jakoś radzić. Polecam, przede wszystkim drobne przyjemności ale za to w ilościach hurtowych ;) Jedną z takich przyjemności był dzisiejszy obiad. Jak to na ogół u mnie, kilka składników połączonych w pyszność! I jakoś tak przypomniały mi się wakacje i przepyszne słodziutkie krewetki prosto z grilla, zajadane w towarzystwie przepięknego widoku na Adriatyk...

Składniki:
6 ziemniaków
1/2 czerwonej cebuli
8 - 10 pomidorków koktajlowych
10 - 15 świeżych, surowych krewetek
cienko pokrojone chorizo (ok 20 plasterków)
1 ząbek czosnku
natka pietruszki
1/2 szklanki białego wina
sól, oliwa

Przygotowanie:
Krewetki oczyścić - przeciąć pancerz z wierzchu i od strony brzucha i usunąć jelito. Ziemniaki obgotować ok 20 minut. Czosnek pokroić w plasterki, cebulę w pióra a pomidorki przekroić na pół. Obgotowane ziemniaki pokroić w grube plastry i położyć na rozgrzaną na patelni oliwę, razem z czosnkiem. Po obsmażeniu z jednej strony ziemniaki obrócić. Dodać chorizo, chwilę przesmażyć żeby chorizo stało się chrupiące. Dodać pomidory a za chwilę krewetki. Całość podsmażać, można delikatnie zamieszać, ale uważając żeby nie uszkodzić ziemniaków. Po ok 3 minutach dodać wino, patelnię przykryć i wszystko przez chwilę dusić. Na koniec posypać pietruszką i podawać.


wtorek, 25 października 2016

Pasta fresca!

Dziś światowy dzień makaronu. Z tej okazji mam dla Was przepis niezawodnego Jamiego Olivera na przepyszny makaron z krewetkami. Makaron zrobiłam sama, a co! Krewetki z dodatkiem orientalnych przypraw, cynamonu i szafranu smakują po prostu obłędnie. Orientalne smaki zderzone z prostotą włoskiej kuchni to zacne danie żeby świętować dzień makaronu.

Składniki:
200g mąki z semoliną
2 jajka
10-15 surowych krewetek
2 ząbki czosnku
1 chilli
4 fileciki anchois
4 łyżki pulpy pomidorowej
1/2 łyżeczki cynamonu (najlepiej świeżo startej kory)
1/2 łyżeczki szafranu
1/2 łyżeczki skórki z cytryny
Natka pietruszki
oliwa, sól

Przygotowanie:
Najpierw makaron. Na stolnicy połączyć mąkę z jajkami i szczyptą soli. Najlepiej zrobić kopiec z mąki a w środek wbić jajka i za pomocą widelca powoli łączyć je z mąką. Ciasto, na początku będzie twarde i suche ale w trakcie wyrabiania będzie się stawało coraz bardziej sprężyste. Wyrobione owinąć bawełnianą ściereczką i odłożyć. Ja przygotowałam spaghetti i w tym celu użyłam maszynki do makaronu. Jeśli takiej nie macie, rozwałkujcie ciasto na cienkie płaty i wykrawajcie wstążki makaronu nożem. Makaron gotuje się 3-4 minuty, więc wstawcie go tuż przed ukończeniem sosu.

Na patelni rozgrzać oliwę, dodać drobno posiekany czosnek, chilli, skórkę cytrynową, anchois, cynamon i szafran. Wszystko razem podgrzewać żeby uwolniły się smaki i zapachy. Następnie dodać obrane z pancerzy krewetki i podsmażyć w przyprawach. Po chwili wlać passatę pomidorową lekko dosolić i podgrzać. Ugotowany makaron dodać na patelnię z sosem i całość posypać posiekaną pietruszką.



niedziela, 21 lutego 2016

Rozgrzewające zielone curry z krewetkami

U nas ciągle szpital, wszyscy chorzy i nie wygląda to najlepiej. Dlatego, dzisiaj zjedliśmy coś porządnie rozgrzewającego, z nadzieją, że chociaż trochę postawi nas na nogi. Jak na razie cały czas zalegamy na kanapie, ale tylko dlatego, że było pyszne i musimy w spokoju strawić ;)

Obydwoje z Ł. jesteśmy fanami zielonego curry podawanego w warszawskiej restauracji Naam Thai. Ostre, rozgrzewające i baaaardzo sycące. Dziś postaraliśmy się odtworzyć te smaki w domu. Po krótkiej dyskusji: "co na pewno jest w tym curry" zabraliśmy się do pracy. Przyznam szczerze, że efekt końcowy mnie zaskoczył. Naprawdę nie spodziewałam się, że wyjdzie aż tak dobrze!

Aha a co do pasty curry... myślę, że jeśli w składzie nie ma składników, których nazwy to kombinacja lister i cyfr, jak: E320 itp. to nic złego wykorzystać gotową pastę.

Składniki na  3-4 porcje:
1,5 szklanki dobrej jakości ryżu
50 dag krewetek
1 puszka mleka kokosowego (400ml)
3 trawy cytrynowe
5-6 liści kafir
2 łyżki zielonej pasty curry
2 ząbki czosnku
1 szalotka
1 cukinia
3 łodygi selera naciowego
2 - 3 duże pieczarki
1 łyżka sosu rybnego
1,5 łyżki oleju
szczypior

Przygotowanie:
Ryż ugotować zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Na dużej patelni rozgrzać olej i chwilę podsmażyć posiekany czosnek i szalotkę. Następnie dodać pastę curry i energicznie wymieszać, dodać krewetki i całość razem przesmażyć. Po chwili całość zalać mlekiem kokosowym. Dodać rozgniecioną trawę cytrynową, liście kafir i sos rybny. Pieczarki (razem z nóżkami) pokroić w cienkie plastry i wrzucić do patelni. Po około 4 minutach dodać cukinię pokrojoną w cienkie półplasterki oraz posiekanego selera. Całość dusić jeszcze 10 minut. Na miseczkę wyłożyć ugotowany ryż i zalać zielonym curry. Na koniec posypać świeżym szczypiorem.




środa, 12 sierpnia 2015

Duńska kanapka smørrebrød z piwem Porter

Jeśli chcecie przygotować coś szybkiego do przekąszenia a zarazem coś efektownego to powinna się Wam spodobać moja dzisiejsza propozycja. Dania słynie z niezwykle ciekawych i fantazyjnych kanapek smørrebrød a dzisiejszy przepis będzie wariacją na ich temat. Do moich smørrebrød użyję krewetek marynowanych w ostro kwaśnym sosie z papryczki i limonki. Przygotowanie całości, zajmuje naprawę niewiele czasu, ale oczywiście im dłużej będą marynować się składniki, tym smaczniejsze będą :) Najlepszym towarzyszem tych skandynawskich smakołyków będzie piwo Porter, którego słodki posmak idealnie podkreśli to, co w owocach morza najlepsze. Nie martwcie się, nie będzie nudno, ostra papryczka habanero podkręci smak dania.

Składniki na 2 kanapki:
8 surowych krewetek tygrysich
4 plastry boczku surowego parzony
2 żytnie bułeczki lub żytni chleb
jogurt grecki lub bałkańki
1 butelka Angielskiego Portera
1/2 papryczki habanero
1 ząbek czosnku
sok z 1/2 limonki
5 łyżek oliwy
świeża mięta
świeża kolendra
sól, pieprz cytrynowy

Przygotowanie:
Krewetki należy obrać z pancerzy i wrzucić do miski. Papryczkę i czosnek posiekać i dodać do krewetek. Następnie dolać do nich oliwę, sok z limonki i posiekane liście kolendry oraz mięty. Całość posolić i popieprzyć. Dobrze wymieszać, tak żeby marynata pokryła mięso i odstawić. Na patelni grillowej pogrzać przekrojone na pół żytnie bułeczki. Każdą z krewetek owinąć 1/2 plasterka boczku i obsmażyć na grillowej patelni. Po przewróceniu ich na drugą stronę, na patelnię wylać marynatę, która pozostała w misce. Podgrzane chlebki posmarować cienką warstwą jogurtu greckiego na wierzch wyłożyć gorące krewetki i pospać porwanymi listkami mięty i kolendry. Podawać ze szklanką piwa Porter.





  Wpis bierze udział w akcji "Kulinarne inspiracje z Love Beer"

Kulinarne inspiracje z Love Beer

środa, 30 lipca 2014

Home made pasta!

Moje pierwsze samodzielne starcie z makaronem przygotowanym od A do Z. W końcu przydała mi się semolina, którą przywiozłam w zeszłym roku z Włoch (w ilości hurtowej ;) ) Ale od początku, były moje urodziny no i były prezenty a jednym z nich była przystawka makaronowa do mojego Kitchen Aid. Podjęłam rękawicę i już 2 dni później zabrałam się na poważnie za makaron. Początki są trudne, to już wiem na pewno. Na pierwszy ogień wykorzystałam przepis polecany przez producenta, chciałam żeby było w miarę bezpiecznie. Razem z Ł. zdecydowaliśmy, że spróbujemy z przystawką do bucatini. To makaron podobny do spaghetti ale z dziurką przechodzącą przez jego środek. Dzięki temu w większym stopniu chłonie sos. Pełni zapału i przekonani o naszym sukcesie zabraliśmy się do pracy i niestety musieliśmy skapitulować. Ciasto okazało się za mokre i śliczne makaronowe rurki sklejały się ze sobą za każdym razem kiedy próbowałam je odciąć i przełożyć na deskę. Muszę przyznać, nie cierpię kiedy coś mi nie wychodzi od razu się denerwuję a w złości niezbyt dobrze się pracuje. Wzięłam dwa głębokie wdechy i spokojnie oznajmiłam Ł. że zmieniamy koncepcję. Nad bucatini jeszcze popracujemy, a dokładniej nad ciastem a teraz zróbmy coś łatwiejszego, może penne? To był dobry wybór, nasza domowa produkcja ruszyła pełną parą i po 15 minutach mieliśmy śliczne małe kluseczki podane z sosem pomidorowym i krewetkami.

Składniki na 3 porcje:
ciasto:
125 g mąki typu 0
125 g semoliny
2 jajka
sól
odrobina wody jeśli trzeba

sos:
krewetki najlepiej surowe
puszka pomidorów pelati
2 ząbki czosnku
oliwa
łyżka masła
sól
pieprz cytrynowy
papryka słodka
papryka ostra
parmezan

Przygotowanie:
Ciasto na makaron zagnieść i przepuścić przez maszynę. Kluseczki przespać mąką i rozdzielić żeby się nie sklejały. W dużym garnku wstawić osoloną wodę na makaron. W tym czasie na patelni rozgrzać oliwę z masłem. Czosnek posiekać i ostrożnie podsmażyć po chwili dodać obrane z pancerzy krewetki doprawić pieprzem cytrynowym. Kiedy zaróżowią się z obu stron dodać do nich pomidory i oba rodzaje papryki, delikatnie posolić. Świeży makaron wrzucić do gotującej się wody na 2-3 minuty po tym czasie odcedzić i dodać do sosu. Wszystko razem wymieszać i podawać posypane płatkami parmezanu, buono appetito!








poniedziałek, 2 czerwca 2014

Lemon Shrimp od Można Mlaskać!

Jakiś czas temu pisałam o wizycie na Targu Śniadaniowym w Wilanowie i o przepysznej zupie od Można Mlaskać, którą jadłam. Dzięki wielkiej uprzejmości mlaskających kucharzy miałam szansę odtworzyć smak, który tak mnie zaciekawił. Nie dostałam od nich dokładnego przepisu, ale wystarczająco dużo wskazówek i informacji żeby stworzyć moją wersję Lemon Shrimp! Zupę gotowała moja Mama, ja byłam tylko wiernym obserwatorem, degustatorem i fotografem. No i napiszę Wam jak zrobić to cudo!



Składniki:
6 marchewek
2 pietruszki
1/2 selera
3 litry rosołu
1 cytryna
1 limonka
świeży imbir
kurkuma
masło
krewetki koktajlowe
1/2 szklanki białego wina
świeża kolendra
sól
pieprz cytrynowy

Przygotowanie:
Marchew, pietruszkę i seler obrać i zetrzeć na dużych oczkach. Warzywa, powoli, udusić na maśle, delikatnie posolić. Następnie dolać do nich bulion. Do zupy zetrzeć skórkę z połowy cytryny, dodać sok z jednej cytryny i limonki. Zetrzeć imbir i również dodać go do zupy. Doprawić kurkumą, pieprzem cytrynowym i całość zblendować. Na patelni rozgrzać łyżkę masła i podsmażyć krewetki, posolić je ale nie za dużo bo puszczą wodę. Doprawić pieprzem cytrynowym i podlać białym winem. Chwilę poddusić i wlać do zupy. Przed podaniem posypać świeżo posiekaną kolendrą.

Ilość imbiru i cytryny w zupie zależy wyłącznie od Was. My doprawiałyśmy ją kilka razy dlatego ciężko mi podać dokładne proporcje :)


sobota, 8 marca 2014

Ekspresowe tagliatelle z krewetkami i szpinakiem

Dzisiaj mam dla Was kolejną propozycję na szybki obiad. W roli głównej, uwielbiane przeze mnie krewetki. Przepis pochodzi z lutowego wydania magazynu Kuchnia, ale jak to u mnie, jest trochę zmodyfikowany.. :) W oryginale nie znajdziecie krewetek ale wierzcie mi, że w połączeniu ze szpinakiem i serem cheddar tworzą pyszną kompozycję. Czas przygotowania obiadu to ok 15 minut, najwięcej zajmuje gotowanie makaronu.



Składniki dla 2 osób:
12 dużych surowych krewetek
3-4 gniazda makaronu
4 łyżki śmietanki 12% do zup i sosów
skórka otarta z 1/2 cytryny
garść świeżego szpinaku
1 ząbek czosnku
garść startego sera cheddar
sól, pieprz cytrynowy
oliwa, masło

Przygotowanie:
Makaron gotujemy wg przepisu na opakowaniu. W tym czasie na 2 łyżkach masła i odrobinie oliwy obsmażamy krewetki. Czosnek kroimy w plasterki i podsmażamy na odrobinie masła po chwili dodajemy szpinak i podgrzewamy tak aby zmiękł. Makaron odcedzamy zostawiając 1/4 szklanki wody z gotowania. Tagliatelle wrzucamy z powrotem do garnka, dodajemy wodę, śmietankę, mieszamy i podgrzewamy minutę. Następnie dodajemy skórkę z cytryny, szpinak, krewetki i ser. Doprawiamy solą i pieprzem i podgrzewamy jeszcze minutę. Przekładamy na ogrzane talerze i podajemy.






środa, 29 stycznia 2014

Pappardelle z krewetkami

Krewetkożercom ten przepis powinien przypaść do gustu. Kilka składników połączonych w proste danie, 20 minut i obiad gotowy! Tym co sprawia, że smakuje wyjątkowo jest szafran. Jeśli jeszcze nie próbowaliście dodać go do krewetek zróbcie to czym prędzej. Niesamowicie podkręca i nadaje smak.
 
Składniki:
makaron pappardelle
surowe krewetki
1 ząbek czosnku
szklanka białego półwytrawnego wina
szczypta szafranu
śmietanka 18%  do zup i sosów
łyżka masła
sól, pieprz
 
Przygotowanie:
Zagotować wodę na makaron. W tym czasie pokroić czosnek, do wina dodać szafran delikatnie zamieszać. Do wrzącej wody wrzucić makaron, na patelni rozgrzać masło i posmażyć czosnek następnie dodać krewetki, doprawić solą i pieprzem, i chwilę podsmażać. Kiedy krewetki się zaróżowią dolać wino i wszystko razem podgrzewać. Ugotowany makaron odcedzić a na patelnię wlać odrobinę śmietany, całość intensywnie zamieszać. Wstążki makaronu wrzucić na patelnię i połączyć z sosem.
 
 
 

środa, 11 września 2013

Vecchia Europa czyli nasza dwutygodniowa mekka.

Odnajdując w Cavallino knajpkę o wdzięcznej nazwie Vecchia Europa, nabraliśmy apetytu na naprawdę udane wakacje. Dla niektórych perspektywa stołowania się w jednym miejscu przez większość czasu nie byłaby zadowalająca, ale ja lubię wracać do miejsc, w których jedzenie po prostu mi smakuje. Dzięki temu, przez  dwa tygodnie, przerobiliśmy prawie całą kartę i spróbowaliśmy wszystkiego na co mieliśmy ochotę, niektóre dania zamawialiśmy po kilka razy.. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam owoce morza a ilekroć mam okazję jeść je za granicą korzystam z tego, bo ich ceny są zdecydowanie niższe niż w Polsce. Kto miał okazję widzieć włoską trattorię, ten wie, że często nie grzeszą one przesadną urodą jeśli chodzi o wystrój, nasza Vecchia była jednym z takich miejsc. Ale czy to wystrój jest najważniejszy? Zdecydowanie nie!
 
Kiedy wybijała godzina 18.00 zbieraliśmy się z plaży i szliśmy na kolację, to był zdecydowanie żelazny punkt programu. Na ogół byliśmy pierwszymi gośćmi, dzięki temu mogliśmy dowoli wybierać, przy którym stoliku chcemy zjeść. Jakoś tak wyszło, że upatrzyliśmy sobie jeden i zawsze przy nim siadaliśmy. Na patio, trochę w rogu,  świetne miejsce, żeby popatrzeć się na ludzi, a ja bardzo lubię to robić :) Najbardziej rzucało się w oczy to, że Niemcy nie potrafią jeść nożem i widelcem, ale może daruje sobie moją opinię na ten temat.. Po kilku dniach, staliśmy się stałymi klientami. Właściciel, bardzo życzliwy i pogodny człowiek, który również zajmował się gośćmi, częstował nas swoim limoncello, które serwował zawsze na koniec kolacji. To taki prosty gest, który nie wymaga specjalnych starań  a niesie ze sobą wielką przyjemność. My czuliśmy się po prostu wyróżnieni :) Zresztą, te kolacje wprawiały nas w wyjątkowo dobry nastrój, po wypiciu spritzu, butelki wina i cytrynówki na zakończenie świat stawał się piękniejszy!
 
Poza serem burrata na przystawkę zamawialiśmy takie pyszności jak: grillowane krewetki, mule w sosie pomidorowym, szynkę prosciutto na rukoli, małże św. Jakuba. Im biżej było wyjazdu tym więcej zamawialiśmy, chcieliśmy nacieszyć się smakami, póki mieliśmy na to czas. Grillowane krewetki to był istny obłęd, krewetkożercy na pewno doskonale mnie rozumieją. Ich mięso było tak smakowite, że nie potrzeba było żadnych dodatkowych ulepszaczy czy przypraw. Wystarczyło jedynie delikatne skropić oliwą i cytryną. Największa ich wada polegała na tym, że po obraniu z pancerzyków, do zjedzenia zostawało tak mało :( Jednocześnie był to dla mnie idealny pretekst by zamawiać je często.
 
grillowane krewetki
 
Któregoś wieczoru zobaczyłam, że ludzie przy sąsiednim stoliku zamówili na przystawkę małże św. Jakuba. Następnego dnia poszliśmy ich śladem. Potrawa była pięknie podana, każda z trzech muszli była przygotowana w inny sposób. Pierwsza to samo mięso małży jedynie skropione oliwą i cytryną, kolejna była zapieczona pod bułką tartą a trzecia pod startą cukinią. Wszystkie były podane na ciepło.
 
małże św. Jakuba
 
Idealną przystawką dla naszej dwójki okazały się mule. Przygotowywałam je i jadłam wielokrotnie, ale nigdy w sosie pomidorowym. Znam to połączenie w teorii ale jakoś nie miałam okazji spróbować, te w białym winie smakują mi tak bardzo, że zawsze się na nie decydowałam. Tym razem nie było tego kłopotu bo w naszej knajpce serwowali tylko wersję z pomidorami. Nie byłam wcale zaskoczona tym, że bardzo przypadły mi do gustu :) Dodam tylko, że w karcie figurowały jako przystawka, natomiast porcja była tak duża, że spokojnie mogła być daniem głównym dla jednej osoby.
 
mule
 
Najlepszym dodatkiem do wszystkich przystawek był chleb, maczany w oliwie albo sosach z dań, które rozpływały się po talerzach..
 
Dania główne, które jedliśmy to zupełnie osobna historia, na kolejny wpis :)
 

 

poniedziałek, 29 lipca 2013

Najgorętszy dzień lata i moje urodziny.

Weekend był totalnie zwariowany. W zasadzie cały ubiegły tydzień minął w oka mgnieniu, w sobotę wieczór Panieński J., swoją drogą najlepszy, na jakim do tej pory byłam! W niedzielę moje urodziny, więc przygotowania kulinarne zaczęłam w połowie poprzedniego tygodnia, a i tak było krucho z czasem :) Dla. J. przygotowałam mrożony tort bezowo-cytrynowy, całe szczęście, że mrożony, na taki upał był w sam raz, ale o nim napiszę osobno. Moim tortem zajęła się Mama, chyba nie dałabym rady zrobić jeszcze jednego... A poza tym tort od Mamy na urodziny to sama przyjemność!
W związku z upałami, jakie zapowiadali na miniony weekend, postanowiliśmy świętować moje urodziny na działce, więc danie główne było z grilla. Razem z moją Mamą zaplanowałyśmy bardzo sensowne menu, a jego głównym składnikiem były krewetki. Przygotowałyśmy dwa rodzaje szaszłyków krewetkowych, a dla tych, który nie przepadają za tymi smakami były szaszłyki z jagnięciny. Do tego sałatka szpinakowa i sosy do wyboru.
Na tym jednak nie zakończyło się moje kucharzenie, wczoraj szykowałam jeszcze smakołyki do pracy. Nie powiem, trochę mi się nie chciało, stać koło rozgrzanego pieca w taki gorąc, dlatego poczekałam do wieczora, aż upał zelżał choć troszeczkę. Z wiatrakiem koło głowy, walczyłam do późna, ale chyba było warto :) Będę miała problem ze zdjęciami, bo jak skończyłam było już zbyt ciemno żeby pstrykać. Tym razem musicie uwierzyć na słowo, że wszystko wyszło :)
 
 
 
 
Poniżej, przepis na zapowiadane na FB krewetki. Znalazłam go tutaj.
 
Składniki:
1kg krewetek (ja kupiłam te w całości, obgotowane, nie mrożone)
5-7 gałązek kolendry
2 ząbki czosnku
2 łyżki soki z limonki
1 zielone chili (ja użyłam czerwonego)
1 łyżka sosu rybnego
łyżeczka cukru
oliwa z oliwek
ananas
 
Wszystkie składniki należy zmiksować, oliwy dodać tyle, żeby powstała gęsta marynata. Krewetki obrać: oderwać głowy i obrać z pancerzy. Połowę zamarynować. Nadziewać na patyczki, przekładając świeżym ananasem.
 
Drugą połowę krewetek przygotowałyśmy na ostro.
 
 Potrzebne były:
3 łyżki ostrej pasty paprykowej
2 łyżki przecieru pomidorowego
czosnek
szczypta soli
 
Czosnek drobno posiekać i dodać do krewetek z pozostałymi składnikami. Zamarynowane, nadziewać na patyczki.
 
Krewetki, które są obgotowane należy grillować krótko, żeby nie stały się twarde. Tak na prawdę chodzi tylko o to, żeby zrobiły się ciepłe.
 
Jako sałatę podałyśmy baby szpinak z małymi kuleczkami mozzarelli, pomidorkami cherry, drobno posiekaną szalotką i ząbkiem czosnku, dressing to balsamico z oliwą.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

czwartek, 20 czerwca 2013

Kolacja u Mamy, krewetkowe wrappy i szparagowe szaszłyki

Wczorajsza kolacja wypadła zupełnie spontanicznie. Ja chciałam wyciągnąć moją Mamę na miasto, ona jak zwykle była czymś zajęta i krakowskim targiem wpadliśmy wieczorem do niej. W lodówce miałam pół pęczka zielonych szparagów, a że leżały tam już czas jakiś, wzięłam je ze sobą z myślą, że coś wykombinujemy. Po drodze podjechaliśmy do sklepu po wino i mój Ł. przypomniał sobie, że widział fajny przepis na szaszłyki ze szparagów przekładane serem halloumi. Akurat udało nam się kupić potrzebne składniki więc mogliśmy wcielić w życie plan szaszłykowy.

Moja mama przygotowała kolację na zimno - wrappy z krewetkami i pastą z awokao, nasze szaszłyki okazały się dobrym uzupełnieniem jej dania.  Do tego białe wino z lodem i talerz owoców na deser, żyć nie umierać. Wrappy okazały się bardzo sycące, my we czwórkę najedliśmy się do pełna. Można je podać jako danie główne, albo przystawkę. Wieczorem sprawdzą się jako lekka kolacja.

Oryginalny przepis na wrappy pochodzi z tej strony, ale moja Mama nie była by sobą, gdyby go odrobinę nie zmodyfikowała. Z resztą wcale jej się nie dziwię, bo gotowych sosów sałatkowych to my nie lubimy. Po co truć się chemią, skoro tak łatwo, można samodzielnie stworzyć coś o niebo smaczniejszego i zdrowszego? Sos z przepisu został zastąpiony sokiem z limonki, pieprzem cytrynowym i solą. Nasz przepis wygląda następująco:


 WRAPPY


Składniki:
4 placki tortilla
krewetki koktajlowe 200g
2 sztuki awokado
2 pomidory
sok wyciśnięty z 1 limonki
sok wyciśnięty z 1 cytryny
kolendra
kilka liści sałaty
ząbek czosnku
mała cebulka
pieprz cytrynowy
 sól






Przygotowanie:
W garnku zagotować wodę, dodać do niej sok z 1 cytryny i wrzucić krewetki na około minutę. Do miski wlać sok z limonki dodać pieprzu cytrynowego i szczyptę soli, wymieszać. Awokado obrać ze skóry, pozbawić pestki, wrzucić do sosu i dokładnie rozgnieść widelcem na jednolitą masę. Następnie dodać wyciśnięty ząbek czosnku. Pomidory i cebulkę pokroić w bardzo drobną kostkę i razem z krewetkami i kolendrą wymieszać z awokado, całą masę doprawić solą. Na tortillę wyłożyć kilka listków sałaty i rozsmarować pastę. Placki ściśle zrolować i odłożyć do lodówki na około 20 minut. Po wyjęciu, pokroić w grube plastry i ułożyć na talerzu.

W czasie jedzenia, stwierdziliśmy, że do masy przydało by się dodać jakiś serek np. almette śmietankowy albo ostrowia, żeby całość była jeszcze bardziej kremowa w smaku i konsystencji. Następnym razem na pewo udoskonalimy przepis.






SZASZŁYKI SZPARAGOWE
Składniki:
zielone szparagi
ser halloumi
ząbek czosnku
oliwa

Przygotowanie:
Odciąć zdrewniałe końce szparagów i pokroić je na trzy części. Ser pokroić w równe, niezbyt duże kawałki. Obydwa składniki naprzemiennie nadziać na patyczki do szaszłyków.


 Czosnek pokroić w drobne plasterki. na patelni grillowej rozgrzać odrobinę oliwy i ułożyć szaszłyki, smażyć ok. 2-3 minut z każdej strony. Podczas obracania, dodać czosnek, uważając żeby się nie spalił. Kiedy ser się ładnie przysmaży na złoty kolor, zdjąć patelnię z ognia. Gotowe.




Kiedy postawiliśmy talerze z wrappami i szaszłykami na stole, niemal jednocześnie stwierdziliśmy "brakuje sosu!". Mama doskoczyła do lodówki triumfalnie krzyknęła "mam jogurt naturalny i rzodkiewkę!" Okej.. w takim razie sos do smaku, moim zdaniem pasuje do obu dań.

Sos:
jogurt naturalny/bałkański/grecki
rzodkiewka drobno posiekana
ząbek czosnku
koperek, posiekany
sól, pieprz

Całość wymieszać ;)



DESER
Na deser były pyszne owoce, nic więcej nie trzeba.



sobota, 15 czerwca 2013

Tarta z krewetkami i bezy - kolacja u A.

Wczoraj byliśmy na kolacji u A., a ponieważ zjedliśmy bardzo smacznie, chciałabym Wam pokazać co dla nas przygotowała. Kilka dni temu wspominałam, że A. miała urodziny, dostała od nas w prezencie formę ceramiczną i postanowiła ja przetestować piekąc tartę. Przepis na to danie pochodzi z Kwestii Smaku i możecie znaleźć go tutaj. Niestety nie wiem, czy A. dokonywała jakichś zmian w proporcjach, poza tym, że użyła mniej mascarpone - mniej więcej 1/2 opakowania. Jeśli zdecydujecie się sprawdzić ten przepis musicie polegać na swoich kulinarnych instynktach gdybyście chcieli coś w nim modyfikować. 

Kiedy dotarliśmy do A. było już po 20:00 a my byliśmy głodni jak wilki. Ciasto na tartę A. upiekła wcześniej i czekała na nasz przyjazd żeby uzupełnić je składnikami i zalać masą śmietanową-serowo-jajeczną. W kuchni pachniało obłędnie, ale nie ukrywam, ze troszkę się zmartwiłam, kiedy zobaczyłam wielkość formy. Kupując ją, zdawała mi się dużo większa, ale z ciastem w środku wyglądała dość skromnie. Pomyślałam, jak my mamy się tym najeść? Może gdybyśmy były tylko we dwie, ale z moim Ł., jak nic, wyjdziemy głodni. No ale trudno, odwrotu nie ma, tarta powędrowała do pieca a my z niecierpliwością czekaliśmy na efekt. 



Po 30 minutach na stole pojawiła się królowa wieczoru. A. podzieliła całość na cztery części i nałożyła nam po kawałku. Pierwszy kęs.. i już wiedziałam, pyszne! Wprawdzie w przepisie jest informacja o tym, że po wyjęciu z piekarnika tarta powinna przestygnąć żeby stężeć, ale istniało poważne ryzyko, że do tego czasu umrzemy z głodu, więc pominęliśmy ten punkt. Masa śmietanowa bardzo dobrze pasowała do delikatnego mięsa krewetek a pomidory nadawały całości słodko-kwaśnego smaczku. Nie ukrywam, poprosiłam o dokładkę :) Okazało się też, że wielkość formy jest dobra i nasze porcje nie były wcale takie małe.



W piątek udało mi się wrócić do domu w miarę wcześnie, dlatego pomyślałam, że przygotuję jakiś deser, który zabierzemy ze sobą na kolację. Nie mogło to być nic skomplikowanego, bo nie miałam zbyt wiele czasu, a ponieważ dzień bez truskawek jest dniem straconym, deser musiał być z truskawkami. Postanowiłam upiec ekspresowe bezy z kremem mascarpone i owocami na wierzchu. Złota proporcja na bezę to szklanka cukru na 4 białka (dzięki mamo!). Ja użyłam tylko 2 białek, więc 1/2 szklanki cukru. Ubiłam na sztywno i nałożyłam na blaszkę 5 porcji. Piekarnik miałam rozgrzany do 200 stopni i w takiej temperaturze piekłam je około 3-4 minut, żeby zrobiły się twarde z wierzchu. Potem obniżyłam temperaturę do 150 stopni i piekłam kolejne 10 minut. Następnie znowu zmniejszyłam temperaturę, do 100 stopni, uchyliłam drzwiczki od piekarnika i suszyłam je mniej więcej 30 minut. Trochę wstyd się przyznać, ale ja robię takie rzeczy "na oko" więc mój przepis na bezy może nie być tak do końca wiarygodny. Efekt który chciałam uzyskać to  beza chrupiąca z wierzchu i delikatnie piankowa w środku. Udało się :)

Krem to 125g mascarpone i pół szklanki śmietany 30%. Mascarpone ucierałam z łyżką cukru wanilinowego, przez około 1 minutę. Potem dodałam śmietankę i wszystko razem ubijałam jeszcze przez jakiś czas. 

Truskawki wystarczy pokroić w plasterki, na bezę nałożyć krem, a na wierzch owoce. Efekt końcowy wyglądał tak:



Deser wszystkim smakował, więc mogę śmiało go polecać. Trzeba tylko trzymać go w lodówce, bo krem dosyć szybko zaczyna się rozpływać, my mieliśmy mały problem z transportem i Ł. złamał kilka przepisów żebyśmy szybko dojechali do celu ;)

środa, 12 czerwca 2013

Czarrrrrrny makaron, na ostro!

Makaron barwiony sepią przywiozłam niedawno z mojej rzymskiej wyprawy. Wystarczy, że jego kolor jest inny niż zwykle i talerz z daniem wygląda ciekawiej, zachęca do spróbowania. Ja postawiłam na połączenie ostrego z łagodnym, czyli włoskiej kiełbaski salsiccia mediterranea piccante i krewetek. Kiełbasa jest naprawdę piekielnie ostra, więc reszta składników powinna już tylko łagodzić smak, nie ma potrzeby go wzmacniać. Pomysł na to danie to połączenie tego co jadłam kiedyś, gdzieś z tym co lubię. Nie jest to żadna nowość, ale to danie jest moje, inspirowane smakami, które poznałam na przestrzeni czasu.

Do przygotowania ostrego makaronu dla 2 osób potrzeba następujących składników:
czarny makaron
1/2 puszki pomidorów pelati
20 mrożonych krewetek
10 plasterków kiełbasy salsiccia mediterranea piccante, przekrojonych na pół
1/2 szalotki
kilka płatków parmezanu
czosnek
oliwa
sól, szczypta słodkiej czerwonej papryki



Przygotowanie:
Wodę na makaron zagotować. Czosnek pokroić w plasterki a szalotkę w drobną kosteczkę i razem zeszklić na rozgrzanej oliwie. Po chwili zdjąć je z ognia, przełożyć do osobnego naczynia i odstawić. Na tej samej patelni podsmażyć kiełbaskę, przez mniej więcej minutę, tak żeby zrobiła się chrupiąca. Równocześnie, do wrzącej wody wrzucić makaron, który powinien gotować się 6-7 minut.


Do kiełbaski dodać, przelane wcześniej wrzątkiem, krewetki. Nie podgrzewać ich za długo bo mrożone krewetki tego nie lubią i mogą zrobić się gumowate a wtedy nic ich nie uratuje. Na koniec dodać pomidory z puszki i wcześniej zeszkloną cebulkę z czosnkiem. Całość doprawić solą i słodką papryką. Ugotowany makaron odcedzić i wrzucić na patelnię, do sosu. Wszystko dokładnie wymieszać i podawać.