poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Targ Śniadaniowy w Wilanowie

Targ Śniadaniowy na Żoliborzu znają już chyba wszyscy, przez ostatni rok stał się jednym z ciekawszych punktów na weekendowej mapie Warszawy. My odwiedzamy go z wielką przyjemnością i zawsze wracamy obładowani zakupami. Tym bardziej ucieszyłam się, że i po mojej stronie miasta Targ postanowił zorganizować swoją filię z okazji Wielkanocy. W Niedzielę i tak byliśmy odcięci od świata, przez dzielnych maratończyków, więc spacerem wybraliśmy się do Wilanowa.
 
Targ Wielkanocny okazał się sporo mniejszy od tego żoliborskiego i niestety nie było mojej ukochanej Dużej Buły, więc na początku byłam lekko rozczarowana. Wiedziałam co chcę kupić do domu ale nie wiedziałam co zjem na śniadanie! Po krótkim rekonesansie, zdecydowałam się na naleśnika od Pankejki i Spółka. Ł. wybrał wersję wytrawną a ja z truskawkami i twarożkiem. Mój naleśnik był poprawny, smaczny ale bez rewelacji. W zasadzie nic dziwnego, bo nie było w nim żadnych nadzwyczajnych składników. Ciasto było lekko niesłone, no i po raz kolejny przekonałam się, że połączenie białego sera i naleśników to nie jest to, co lubię najbardziej. Ł. pochłonął swoją porcję tak szybko, że nawet nie zdążyłam spróbować. Za to Pan kucharz na stoisku byli przemiły :)
 
                            

Moja Mama, postawiła na zupę. Zupa na śniadanie? Dziwny wybór... ale za to jaki pyszny! Jak tylko spróbowałam Lemon Shrimp (15zł) od Można Mlaskać przepadłam... od razu pozazdrościłam Mamie wyboru i oficjalnie odszczekuję - zupa na śniadanie to świetny wybór! Wyraźnie wyczuwalny imbir i cytryna, fantastyczny kolor i kremowa konsystencja. Kulinarne cudo! Na miejscu nie udało nam się doczekać na kucharza, który popełnił tą pychotę ale ekipa Można Mlaskać była tak miła i uchyliła mi rąbka tajemnicy, więc już niebawem postaram się ugotować taką zupę i wrzucić tutaj :) A tymczasem polecam, spróbujcie bo naprawdę warto!
 
 
Moja rodzicielka postanowiła dopełnić smakowego szaleństwa i podreptała po grillowanego oscypka (3zł). Trochę "pobajerowała" i zamiast wędzonego dostała białego, który przyjemnie się rozpuścił i był wisienką na kulinarnym torcie...
 
                       
 
Śniadanie popijaliśmy kawką, muszę przyznać, że Bike Cafe ma w sobie wiele uroku. Zawsze, kiedy jestem na TŚ drepczę do nich po kawę albo herbatę. Nie jestem baristą i nie mam fachowej wiedzy, ale ta kawa smakuje mi prawie tak dobrze jak ta z Ministerstwa Kawy a to chyba już coś :)


Po jedzeniu zrobiliśmy jeszcze jedną rundkę tym razem kupując nieprzyzwoicie dużo pysznych rzeczy.. na sam koniec spróbowaliśmy lemoniady pokrzywowej (7zł) od Koziej Zagrody i... kupiliśmy butelkę. Co za zwariowany smak, nie przypuszczałam, że pokrzywa może być taka dobra! Lemoniada jest odpowiednio kwaskowata i można w niej wyczuć lekki miętowy smak. Ale to chyba właśnie pokrzywa. Czekamy na cieplejszy dzień żeby wypić ją z kostkami lodu.

 
Do domu wracaliśmy najedzeni, nieco wolniejszym tempem przystając co chwilę żeby pokibicować maratończykom. Dochodziło południe leniwej niedzieli..


4 komentarze:

  1. Aj, jak widzę te zdjęcia pękam z radości, że w maju Targ Śniadaniowy rusza u mnie w Poznaniu! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo.. super! to polecam Bike Cafe ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się ogromnie i duma mnie przepełnia, że lemoniada pokrzywowa smakowała! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń